wtorek, 12 lipca 2016


CAN YOU FEEL MY HEART?




Pairing: SeKai
Gatunek: angst, miniaturka, Sehun POV
Inspiracja: 




***


Nie mam nic. Ty jesteś perfekcją. Cóż mógłbym Ci dać? Spoglądam na Twe ciało płynące linią i dźwiękiem tuż nad powierzchnią parkietu. Ruch wypełniony gracją, drgający precyzją i migoczący potem zgromadzonym na Twej złotej skórze. Niedoścignione marzenie, które mam tuż przed sobą, a którego nigdy nie dane mi będzie ujawnić. Nauczyłem się podziwiać swój ideał z daleka, tak by nie dawać po sobie poznać, co tak naprawdę kryje się za moim zafascynowanym wzrokiem, gdy śledzi on każdy ruch Twej ręki, każdy piruet wirujący powietrzem wokół mnie. Im wyżej się wznoszę śniąc, o tym co nie może być moje, tym niżej spadam i tonę. Wiem, że i dziś wieczorem, jak wiele razy wcześniej, w ramionach przyjaciółki-ciemności znów przyjdzie mi zapłacić za swoje mrzonki. Ból i tak mnie znajdzie... Jednak tu i teraz, w tym jednym połyskliwym fragmencie dnia codziennego, mogę zawiesić wzrok na Twoim blasku i sam pozostając w cieniu, ogrzać choć na chwilę wystraszone i niepewne ja.
Tak bardzo lękam się zbliżyć do Ciebie, postawić choć krok więcej. Nie chcę byś odkrył jak niedoskonały jestem, jak bardzo uzależniłeś mnie od siebie. Nie chcę byś wiedział, że ta miłość, która co dnia pozwala mi rankiem wstać z łóżka, rani mnie bardziej niż ostrze noża, gdy nadchodzi noc ze swym gwiezdnym płaszczem.

Czy widzisz mnie w ciemności?
Czy słyszysz moją ciszę?
Czy czujesz moje serce?

Jeszcze tylko kilka obrotów i zakańczasz sekwencję kroków lekkim ukłonem. Twoje pełne wargi rozciągają się, ukazując białe zęby, i nagle na sali treningowej robi się jakby jaśniej. Wrażenie zdaje się potęgować wszechobecność lustrzanych tafli na ścianach. Twój chłopięcy urok po raz kolejny kusi mnie i przyzywa swoją szczerością. Podchodzisz do entuzjastycznych okrzyków, których źródłem jest grupa, w której stoję. Oni wszyscy gratulują Ci udanego układu, a mnie słowa utkwiły w gardle, gdzieś pomiędzy jednym, a drugim westchnieniem spierzchniętych warg.
Zaciskam powieki na tyle mocno, że widzę na ich wewnętrznej stronie miliony barwnych punkcików kłujących mnogością barw. Staram się z całych sił, by nie pozwolić zdradzieckim słonym kroplom wydostać się na światło dzienne i spłynąć po rozgrzanej skórze jawnością niespełnionych uczuć.
Strach, bolesny lęk ściska moje pędzące serce, starając się stłumić głośne uderzenia zdezorientowanego mięśnia, tłukącego się w głębi mej klatki piersiowej. Kolor i ciepło, które Twoja obecność wymusza na mojej twarzy wystarczająco odsłaniają to, czego nigdy nie będę w stanie wydusić z siebie na głos.

Czy potrafisz naprawić moją beznadziejną postać?
Wybacz mi.
Czy potrafisz mnie ocalić?

O ironio, boję się zbliżyć, a równocześnie tak bardzo nienawidzę swej samotności. Przychodzą chwile, w których tęsknię za tym uczuciem, kiedy to nie czuje się nic. Wypatruję ulgi, jaką przynieść mógłby mi stan zobojętnienia, ale moje oczekiwanie z góry skazane jest na porażkę. Jakże miałbym odciąć się od tęsknoty, pragnienia i czułości, które zasiałeś w moim sercu? Jak mam wyrwać Cię ze swojej piersi, kiedy stałeś się niepostrzeżenie częścią mnie? Nie ma już osoby, którą byłem, zanim Cię spotkałem. Nie ma już mnie bez Ciebie i Twojego uśmiechu. I choć nie jest on skierowany do mnie, pozwala mi odliczyć kolejną dobę w kalendarzu rzeczywistości. Tak mija dzień za dniem, kiedy to jesteś tak blisko, a zarazem daleko.
W marzeniach odliczam czas zupełnie inaczej. Tam jesteś mój, więc każda upływająca sekunda wydłuża się i zagina, bym dłużej mógł patrzeć w te bystre źrenice. Tam mogę wyciągnąć dłoń i odgarnąć zabłąkany kosmyk z Twego czoła i patrzeć jak marszczysz brwi, próbując odgadnąć moje myśli. Tam… Tam jesteś mój i Twój uśmiech adresowany jest tylko i wyłącznie do mnie. Ta wizja jest słodko-gorzką próbą pogodzenia się ze stanem rzeczy. Nie mam przecież prawa, by darzyć Cię uczuciem.

Padam przed Tobą na kolana.
Pomóż mi, błagam.
Nie potrafię sam zwalczyć swoich demonów, one wiedzą jak przetrwać.

Drżę na myśl o dniu, w którym ktoś spojrzy na Ciebie z tęsknotą, jaka wypełnia moje oczy od lat. Nie potrafię zdobyć się na odwagę, by wyobrazić sobie jak dostrzegasz w tych obcych tęczówkach, to czego nie potrafiłeś lub nie chciałeś odszyfrować w moim błagalnym i niemym wyrazie twarzy. Jednak najbardziej przerażająca jest myśl, że to przyszłe uczucie możesz zaakceptować i przyjąć z łatwością i szczerym uśmiechem, jakiego nie otrzymało od Ciebie nigdy moje własne serce. Cóż wtedy pocznę z sobą samym, spękanym i popsutym, gdy już nawet złudna nadzieja zostanie mi odebrana przez tę nieznajomą postać. Staram się nie darzyć jej nienawiścią, nie myśleć o niej. Przynajmniej na razie, kiedy pozostaje spowita w szary welon przyszłych chwil, mogę odsunąć tę wizję na dalszy plan. Skupiam się znów na chwili obecnej. Chwytam Twój radosny śmiech i zamykam ten słodki dźwięk w drżącej dłoni. Kolejny skrawek Ciebie, którego mogę się rozpaczliwie uchwycić, by zachować grę pozorów nim zapadnie noc. W jej mroku zmuszony będę stawić czoła nagiej prawdzie, lecz jeszcze nie czas. Uśmiecham się pod nosem, bo nagle uderza mnie myśl, że wyczekuję już tego znajomego bólu. On jest prawdziwy, jak i Ty jesteś prawdziwy. Ja jestem tylko cieniem, cichym westchnieniem za Twoimi plecami.

Czy poczekasz na mnie?
Czy widzisz mnie w ciemności?
Czy czujesz moje serce?



***

Powracam po długiej przerwie wypełnionej sesją i obowiązkami, ale w dużej mierze irytującą niemocą twórczą. Choć dziwnym trafem dotyczyła ona jedynie sfery pisarskiej, bo potrafiłam na szczęście skupić się na rysowaniu. Gdyby ktoś był zainteresowany moimi zmaganiami na tym polu, odsyłam tutaj: 
W każdym razie oto coś, co miałam w głowie od kilkunastu tygodni, ale dopiero wczoraj wieczorem udało mi się usiąść i nastukać niewielki tekst z Sekaiem w roli głównej. Jestem świadoma wszystkich jego niedoskonałości, ale naprawdę stęskniłam się za uczuciem, jakie wyzwala we mnie publikowanie. 
Do kolejnego napisania ^^

1 komentarz:

  1. Okej, jestem!!!
    Zacznę od tego, że jestem dumna z tego kroku ku przełamaniu blokady :3 Oby to był pierwszy, ale nie ostatni Twój tekst, który jest mi dane przeczytać w te wakacje~
    Nie będę modyfikować Twojego zamysłu co do pairingu, ale przypuszczam, że dobrze wiesz, kogo mogłam mimowolnie mieć przed oczami, kiedy zorientowałam się, że obserwuję taniec xD
    Bo to właśnie przez tę pozornie krótką, a i tak obfitą w emocje chwilę robiłam. Obserwowałam. Stałam obok Twojego bohatera, spoglądając to w kierunku tańczącego chłopaka, to w smutne oczy osoby, która przeżywa swoją miłość po cichu, samotnie. Obserwowałam ból, tęsknotę, smutek. Wiodłam wzrokiem za cienką nicią spojrzenia, które Sehun posyłał Kaiowi. Spojrzenia, które nie znajdowało swojego odbicia z drugiej strony. Spojrzenia rozkochanego, spojrzenia samotnego. A w powietrzu unosił się zapach mimowolnej nadziei.
    Ale do rzeczy.
    Już w pierwszych zdaniach kreślisz mi przed oczami swego rodzaju kontrast. Kontrast między tym, jak Sehun postrzega samego siebie, a tym, jak widzi Kaia. Nic/perfekcja. Ciemność/światło. Cień, westchnienie/prawdziwy ideał. Sehun nie czuje się godny tego marzenia, jakim jest Kai. A mimo to nie potrafi opanować własnego rozedrganego seca. I znów - cenię sposób, w jaki to opisujesz. Jak kreślisz barwne, przepełnione smutkiem obrazy, jak dekorujesz emocje Sehuna trafnie dobranymi słowami. Twój bohater zdaje się wykradać te lśniące chwile ze skarbca życia, którego nie może dosięgnąć. Życia u boku ukochanej osoby, życia dla niego niedostępnego. Kocham motyw tańca (trudno, żebym nie kochała xD), więc fakt, że Sehun obserwuje tańczącego Kaia, podziwia każdy błysk na jego skórze, każdy płynny gest, każdy splatający się z ciałem muzyczny ton - to wszystko dodaje całej sytuacji tym smutniejszego uroku. Taniec powinien kojarzyć się z celebracją. I w istocie, Sehun celebruje tę chwilę, w której jest mu dane obserwować tańczącego Kaia. Nie tańczą jednak razem. Sehun pozostaje w cieniu swojego strachu, obaw, swojego niespełnionego uczucia. W cieniu swojej niedoskonałości, którą uważa za chyba największą przeszkodę w drodze do szczęścia. Bo on jest cieniem, a Kai to światło. Bo on jest niczym, a Kai jest wszystim. Sehun jest więźniem tego strachu, który paraliżuje jego serce. Znalazł się w potrzasku - nie może zrobić kroku w żadną stronę, nie potrafi iść w przód, nie może się też cofnąć. Podobało mi się też, jak przedstawiłaś tu jakby dwie równoległe rzeczywistości. Tę prawdziwą, bolesną oraz wyidealizowaną sferę marzeń. Nawet czas upływa inaczej w tych dwóch "miejscach". W rzeczywistości czas jest ciągłym pędem prze ból i samotność, sporadycznie tylko przetykanym momentami, takimi jak ten, kiedy Sehunowi dane jest oglądać uśmiech ukochanego. W marzeniach czas rozciąga się i wydłuża, jakby po to tylko, żeby zamknąć w każdej sekundzie jeszcze więcej wspólnie przeżywanego uczucia. W rzeczywistości czas zadaje Sehunowi kolejne rany, a jego spękane i popsute serce chyba na przekór wszystkiemu bije wciąż dla tej miłości, która je niszczy. Ten tragizm jest wręcz namacalny w słowach Sehuna, dla którego punktami odniesienia w życiu są jedynie Kai i ten ból, który towarzyszy myśleniu o nim. Ból, który przeistacza żywego człowieka we wrak, w cień, w westchnienie, żywiące się odległym blaskiem.
    Jak zwykle w Twoich tekstach, jest tu wiele nisz i zakamarków między słowami, w które oczywiście pozaglądałam, ale których opisywanie z osobna nie ma chyba sensu. Każdy z tych słownych kącików składa się na pięknie napisany tekst, w dodatku z wprawnie wplecionymi słowami z piosenki.
    Podobało mi się :3
    Nie mam pojęcia co to mi tu wyszło z tego komentarza, bardzo dawno nie pisałam żadnego tak od ręki, zaraz po przeczytaniu... ale mam nadzieję, że cokolwiek sensownego w nim znajdziesz ^^
    Trzymam kciuki za dalszą Twoją twórczość.
    Fighting~!

    OdpowiedzUsuń