DOBRANA PARA
Pairing: 2min
Gatunek: fluff, SHINee AU, miniaturka
***
Wszedł do mieszkania,
starając się nie robić hałasu. Ściągnął buty, odwiesił torbę na wieszak i
ruszył przed siebie. W ciemności był w stanie dostrzec jedynie zarysy kształtów
mebli i ścian. Na szczęście znał rozkład pomieszczeń i sprzętów na pamięć, był
w końcu u siebie.
Przed udaniem się do sypialni
chciał jeszcze napić się wody, więc skierował się przez salon w stronę kuchni. Delikatne
kroki tancerza pomagały mu przebrnąć przez ciszę i mrok panujące w pokoju. A
przynajmniej tak właśnie było do momentu, gdy kątem oka ujrzał jakiś kształt na
kanapie, obok której właśnie przechodził. Zduszony krzyk wyrwał mu się z
gardła, po czym Taemin zatkał sobie usta dłonią i odruchowo złapał się drugą za
okolice serca.
Stawiając teraz jeszcze
ostrożniejsze kroki, obszedł mebel dookoła, by ujrzeć śpiącą na nim spokojnie postać.
Omal nie jęknął z ulgi. I pomyśleć, że prawie nie dostał zawału przez głupiego
hyunga. Postał tak przez kilka sekund, podpierając się rękami pod boki i
uspokajając oddech i puls. Nie było to jednak łatwe, bo przed oczyma miał tę twarz
o przystojnych, zdawałoby się wyrzeźbionych z kamienia wprawną ręką, rysach. Minho
leżał niedbale, a jego szeroka klatka piersiowa unosiła się równomiernie,
świadcząc o tym, że pogrążony jest w głębokim śnie. Całe szczęście, inaczej haust
powietrza, który Taemin nabrał parę chwil wcześniej na pewno postawiłby go na
równe nogi.
Chłopak dał się przyciągnąć
bliżej kanapy magicznej charyzmie, którą rezonował Minho. Działała jak widać,
nawet podczas, gdy on sam odpoczywał w najlepsze w objęciach Morfeusza. Taemin
przysiadł delikatnie obok ciała wyciągniętego w całej swej glorii długości i
westchnął. Nawet pomimo ciemności jakie panowały w mieszkaniu potrafił całkiem dobrze dostrzec rozluźnione i wygładzone rysy pozbawionego zmartwień oblicza. Nie
mógł się oprzeć, by nie wyciągnąć ręki i nie musnąć opuszkami palców
kształtnego nosa, nie pogładzić niemal czarnych brwi podążając za ich łukiem,
najpierw z jednej, potem z drugiej strony. Nadal było mu mało, więc niewiele
myśląc odsunął kosmyk grzywki z czoła Minho, a potem jego wzrok padł na
zmysłowy aksamit ust. Przełknął ślinę, po czym pochylił się i złożył na
kuszących wargach przelotny pocałunek.
Starszy chłopak poruszył się nieco i otwarł jedno oko. Uśmiech zagościł na jego twarzy, gdy dostrzegł swego towarzysza, po czym ziewnął i przeciągnął się. O, Boże, czemu on jest taki niemożliwie długi, pomyślał Taemin, patrząc najpierw na dwie obleczone w jeansy nogi, a potem na wyciągnięte nad głowę ramiona.
- Jestem w niebie? – usłyszał zachrypnięty od snu głos Minho. – A może
to sen?
- To zależy – odparł długowłosy
z przekąsem, poświęcając znów całą uwagę twarzy hyunga.
W odpowiedzi dostał zmarszczenie
brwi.
- Zależy? Od czego?
- Czy to dobry sen?
Taemin poprawił się nieco na
kanapie, wyczekując odpowiedzi. Dał się wziąć za rękę. Poczuł jak ich palce
splatają się ze sobą, uświadamiając mu po raz kolejny, jak dobrze są ze sobą spasowane
ich dłonie.
- Najlepszy – odparł Minho, a
zaraz potem rozejrzał się dookoła, jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę, że
śpi w salonie w środku nocy, więc zapytał – Która godzina?
- Dochodzi północ – zdawkowy ton
Taemina nie zwiódł jego współlokatora. Podniósł się on do pozycji siedzącej,
przez co ich twarze były teraz na podobnej wysokości. Ciche pstryknięcie i obaj
panowie, oraz część najbliższych mebli została otulona delikatnym, ciepłym
światłem lampki.
- Czemu nie dałeś znać, że
wrócisz późno? Wiesz jak się martwiłem? – w głosie Choi można było bez trudu
wyczuć szczerość.
Młodszy czuł się winny. Wiedział,
że wraca o wiele później niż to było w planach. Nie mógł przecież rankiem przewidzieć,
że choreograf wprowadzi nowe elementy i trzeba będzie przećwiczyć cały układ,
żeby je sprawnie wprowadzić w zapamiętane już wcześniej sekwencje ruchów. Nie
miał lepszej wymówki, niż to, że tańcząc zawsze zapomina o Bożym świecie.
- Wybacz, hyung, próba się
przedłużyła – zaczął skruszonym tonem długowłosy, ale zaraz potem postanowił
zmienić temat, by uniknąć kazania. – Hyung, może Ty mi powiesz, co robisz w
nocy na kanapie, kiedy w sypialni czeka wygodne, duże łóżko?
W odpowiedzi dostał tylko
niewyraźny pomruk. Zbliżył więc swoją twarz do Minho, by lepiej dostrzec jego
minę.
- Hyung, o mało nie dostałem
ataku serca, tak się przeraziłem widząc cię tutaj – kontynuował. – Starałem się
nie robić hałasu, spodziewając się, że smacznie śpisz, ale nie przyszłoby mi na
myśl, że tutaj.
- Już mówiłem, martwiłem się o
Twój tyłek… - burknął Minho, patrząc gdzieś w bok, ale szybko z powrotem utkwił
wzrok w swoim towarzyszu. – Chwila, czy ty właśnie zasugerowałeś, że jestem
przerażający?
Mówiąc to objął wprawnie jednym
ruchem Taemina w pasie i przyciągnął do siebie. Zaskoczony chłopak oparł się
obiema rękami o tors napastnika. Poczuł pod palcami znajome ciepło i ruch
mięśni pod materiałem koszulki. Ignorując narastające w dole kręgosłupa
napięcie, spojrzał Minho w oczy. Tego też pożałował. Były ciemne i przepastne
jak noc.
- Tak, jesteś straszny –
powiedział, czując po chwili delikatne pocałunki na swojej szyi. – Straszny,
okrutny i… taki niedobry – każde kolejne słowo było wypowiedziane wolniej, gdyż
usta bruneta właśnie przyssały się do
jasnej skóry.
- Coś nie brzmisz zbyt przekonująco
– szepnął mu do ucha Choi. – Nigdy nie mówisz takich rzeczy kiedy cię dotykam..
- zszedł ustami na linię szczęki Taemina i rozpoczął powolną wędrówkę wzdłuż
tej ostro zaznaczonej krzywizny. – W ogóle mało wtedy słyszę wyraźnych słów…
Młodszy chłopak z trudem
panował teraz nad własnymi dłońmi, które powoli zaczynały żyć własnym życiem i
nie wiadomo kiedy dostały się pod koszulkę Minho.
-… naprawdę nie są to składne
wypowiedzi – kontynuował wyższy z satysfakcją – bardziej westchnienia i jęki…
Wziął w zęby kolczyk Lee i
drażnił ucho ciepłym oddechem. Jego ofierze nie pozostało nic
innego jak przymknąć powieki i poddać się słodkim torturom. Jednak ta nie miała
takiego uległego charakteru, jak mogłoby się zdawać na pierwszy rzut oka. W
jednej chwili brunet miał swojego słodkiego chłopaka w ramionach, a w następnej
ten wyrwał się i stanął dobre kilka kroków od kanapy.
Minho spojrzał na niego z
wyrazem niemego zdziwienia. Ramiona wciąż trzymał wyciągnięte, jak gdyby wcale
nie opuścił ich przed sekundą pewien szczupły osobnik.
- Gdzie ty poszedłeś? –
zamrugawszy kilka razy, zapytał Choi.
Taemin założył ręce za siebie i
przywołał na twarz niewinny wyraz. Wydął też usta. Czyżby zaczął nawet zabawnie
poruszać ramionami lekko w lewo i w prawo, jak dziecko recytujące wierszyk?
Wielkie oczy starszego wnet błysnęły wesołymi ognikami. Parsknął śmiechem,
mając przed sobą ten rozbrajająco uroczy obrazek.
- Teraz, na neutralnym gruncie
poza twoim zasięgiem, mogę powiedzieć stanowczo jako autonomiczna jednostka, że
jesteś przerażającym okrutnikiem, który bez litości mnie…
Nie dokończył, bo mina mu
zrzedła, gdy zanotował wzrokiem zmianę pozycji bruneta. Wyglądał on jak dziki
kot, który szykuje się do ataku na Bogu ducha winną ofiarę. Taem cofnął się o
krok do tyłu, rozglądając się równocześnie w którą stronę by tu umknąć, ale
pomimo całej swej gibkości i szybkości nie mógł wygrać z silniejszym
drapieżnikiem. Nim się obejrzał Minho przeskoczył przez oparcie wersalki i w
dwóch krokach (ach, te długie nogi, znów przebiegło przez myśl długowłosemu)
znalazł się przy namierzonym celu. Poderwał go z podłogi, uniósł i zawirował
wraz z nim, niczym pan młody ze swoja wybranką. Ciszę nocną naruszył wesoły
śmiech obojga.
- Hyung, oszalałeś, postaw mnie
– protestował niezbyt przekonująco Taemin, tłumiąc chichot. – Jest po 1.00,
sąsiedzi się zlecą.
Obroty ustały, a starszy
spojrzał na irytująco czarujące stworzenie w swoich ramionach.
- Może ja jestem straszny i
okrutny, ale ty za to jesteś wrednym kłamczuchem – powiedział, unosząc znacząco
brwi. – Dobrana z nas para, nie sądzisz?
Taemin już otwarł usta, by się
oburzyć, ale Minho nawet nie dał mu dojść do słowa i obdarzył złośliwym uśmieszkiem.
- Czy nie mówiłeś jeszcze przed
chwilą, że nie ma nawet północy?
Został przyłapany na gorącym
uczynku. Ups, nie podejrzewał, że hyung aż tak się rozbudzi i sprawa się
rypnie. Wracając do domu, myślał, że po prostu wślizgnie się niepostrzeżenie w
ciepłą, pachnącą brunetem pościel i zaśnie przytulony do jego pleców. Gdzie się
podział ten plan idealny?
Choi tymczasem powrócił do sofy
i usiadł na niej, nie myśląc nawet puścić Taemina. Wręcz przeciwnie, wydawał
się nad wyraz szczęśliwy mając przed sobą jego ciało, z doskonałym dostępem do
co ciekawszych obszarów.
- Hyung, czy ty… - Lee znów
musiał urwać, bo silna męska dłoń spoczęła na jego prawym udzie i przesunęła
się z wolna aż do biodra.
Zgłodniałe usta kontynuowały
swe poczynania, od miejsca w którym przerwano im tę fascynującą czynność. Tym
razem młodszy ocenił od razu swoje szanse pozostania przy zdrowych zmysłach
jako delikatnie mówiąc „marne”, więc postanowił zmienić strategię.
– Tęskniłeś, przyznaj się –
wydyszał, sięgając do kołnierza koszuli, którą miał narzuconą na bokserkę. Z
niewinną miną odsłonił powoli cały swój obojczyk po prawej stronie.
Deszcz pocałunków ustał tylko
na moment, gdy ich nadawca znieruchomiał z ustami na szyi długowłosego
chłopaka. A potem jak gdyby nigdy nic przeniósł się na świeżo odsłonięty do
swojej dyspozycji aksamit skóry.
- Owszem, przyznaję się bez
bicia – mruknął.
Taemin wziął w dłonie twarz
Minho i spojrzał na niego z niedowierzaniem w oczach.
– Tak łatwo się poddajesz? Poza
tym, bądź poważny. Nie było mnie tylko jedno popołudnie… - Skupiony wzrok i
poważna mina, którymi teraz wyróżniała się jego piękne oblicze tylko rozczuliły Minho.
- Zawsze tęsknię, a Ty niezmiennie
taki zdziwiony tym faktem – posłał młodszemu najbardziej rozbrajający uśmiech,
jaki można sobie wyobrazić. - Nieważne ile się nie widzimy, ZAWSZE jednakowo
bardzo mi cię brak.
Lee przez chwilę wpatrywał się
w tego niemożliwie troskliwego człowieka, a potem zmienił pozycję. Obróciwszy
się przodem do bruneta i oplótłszy nogami jego biodra wpił się w kuszące usta. Minho
nie pozostał bierny i wkrótce obu zabrakło oddechu. Taemin przerwał wreszcie
pocałunek i zmieszany intensywnością wyznań i pieszczot, nie spojrzawszy w oczy
swego hyunga szybko zarzucił mu ręce na szyję i wtulił się w niego. Choi czuł
na swojej skórze ciepło zarumienionego policzka chłopaka, a siła uścisku
poruszała serce do głębi.
- Ja też nie znoszę, gdy nie ma
cię przy mnie – szepnął młodszy chłopak, a potem jeszcze bardziej zawstydzony,
przylgnął mocniej do umięśnionej klatki piersiowej, chowając twarz całkowicie w
zagłębieniu szyi swego towarzysza.
Ten ostatni wstał podtrzymując
drogie mu drobne ciało w bezpiecznej pozycji. Pogładził jedwabiste długie
kosmyki i ruszył przed siebie, gdy dosłyszał ciche pytanie:
- Dokąd teraz, hyung?
- Wydawało mi się, że wcześniej,
zaraz po zafundowaniu mi tymi swoimi słodkimi ustami jednej z
najprzyjemniejszych pobudek w życiu, wspomniałeś coś o wygodnym i szerokim
łóżku czekającym w sypialni…
***
Witam^^ Tym razem przybywam z czymś zupełnie odmiennym niż dotychczasowe teksty, przynajmniej w moim odczuciu. Nie chodzi tylko o odmienny styl, przewagę dialogów kosztem opisów, które zwykle charakteryzują moje teksty. Wynika to z tematyki i wydźwięku, jaki chciałam nadać temu opowiadaniu. Pomijam, że nie umiem pisać fluffów ;-; W każdym razie dziękuję za lekturę i proszę o wyrozumiałość, bo ta lżejsza forma to dla mnie nowość ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz