poniedziałek, 28 marca 2016


DOBRANA PARA





Pairing: 2min
Gatunek: fluff, SHINee AU, miniaturka




***


Wszedł do mieszkania, starając się nie robić hałasu. Ściągnął buty, odwiesił torbę na wieszak i ruszył przed siebie. W ciemności był w stanie dostrzec jedynie zarysy kształtów mebli i ścian. Na szczęście znał rozkład pomieszczeń i sprzętów na pamięć, był w końcu u siebie.

Przed udaniem się do sypialni chciał jeszcze napić się wody, więc skierował się przez salon w stronę kuchni. Delikatne kroki tancerza pomagały mu przebrnąć przez ciszę i mrok panujące w pokoju. A przynajmniej tak właśnie było do momentu, gdy kątem oka ujrzał jakiś kształt na kanapie, obok której właśnie przechodził. Zduszony krzyk wyrwał mu się z gardła, po czym Taemin zatkał sobie usta dłonią i odruchowo złapał się drugą za okolice serca.

Stawiając teraz jeszcze ostrożniejsze kroki, obszedł mebel dookoła, by ujrzeć śpiącą na nim spokojnie postać. Omal nie jęknął z ulgi. I pomyśleć, że prawie nie dostał zawału przez głupiego hyunga. Postał tak przez kilka sekund, podpierając się rękami pod boki i uspokajając oddech i puls. Nie było to jednak łatwe, bo przed oczyma miał tę twarz o przystojnych, zdawałoby się wyrzeźbionych z kamienia wprawną ręką, rysach. Minho leżał niedbale, a jego szeroka klatka piersiowa unosiła się równomiernie, świadcząc o tym, że pogrążony jest w głębokim śnie. Całe szczęście, inaczej haust powietrza, który Taemin nabrał parę chwil wcześniej na pewno postawiłby go na równe nogi.

Chłopak dał się przyciągnąć bliżej kanapy magicznej charyzmie, którą rezonował Minho. Działała jak widać, nawet podczas, gdy on sam odpoczywał w najlepsze w objęciach Morfeusza. Taemin przysiadł delikatnie obok ciała wyciągniętego w całej swej glorii długości i westchnął. Nawet pomimo ciemności jakie panowały w mieszkaniu potrafił całkiem dobrze dostrzec rozluźnione i wygładzone rysy pozbawionego zmartwień oblicza. Nie mógł się oprzeć, by nie wyciągnąć ręki i nie musnąć opuszkami palców kształtnego nosa, nie pogładzić niemal czarnych brwi podążając za ich łukiem, najpierw z jednej, potem z drugiej strony. Nadal było mu mało, więc niewiele myśląc odsunął kosmyk grzywki z czoła Minho, a potem jego wzrok padł na zmysłowy aksamit ust. Przełknął ślinę, po czym pochylił się i złożył na kuszących wargach przelotny pocałunek.

Starszy chłopak poruszył się nieco i otwarł jedno oko. Uśmiech zagościł na jego twarzy, gdy dostrzegł swego towarzysza, po czym ziewnął i przeciągnął się. O, Boże, czemu on jest taki niemożliwie długi, pomyślał Taemin, patrząc najpierw na dwie obleczone w jeansy nogi, a potem na wyciągnięte nad głowę ramiona.

- Jestem w niebie? –  usłyszał zachrypnięty od snu głos Minho. – A może to sen?

- To zależy – odparł długowłosy z przekąsem, poświęcając znów całą uwagę twarzy hyunga.

W odpowiedzi dostał zmarszczenie brwi.

- Zależy? Od czego?

- Czy to dobry sen?

Taemin poprawił się nieco na kanapie, wyczekując odpowiedzi. Dał się wziąć za rękę. Poczuł jak ich palce splatają się ze sobą, uświadamiając mu po raz kolejny, jak dobrze są ze sobą spasowane ich dłonie.

- Najlepszy – odparł Minho, a zaraz potem rozejrzał się dookoła, jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę, że śpi w salonie w środku nocy, więc zapytał – Która godzina?

- Dochodzi północ – zdawkowy ton Taemina nie zwiódł jego współlokatora. Podniósł się on do pozycji siedzącej, przez co ich twarze były teraz na podobnej wysokości. Ciche pstryknięcie i obaj panowie, oraz część najbliższych mebli została otulona delikatnym, ciepłym światłem lampki.

- Czemu nie dałeś znać, że wrócisz późno? Wiesz jak się martwiłem? – w głosie Choi można było bez trudu wyczuć szczerość.

Młodszy czuł się winny. Wiedział, że wraca o wiele później niż to było w planach. Nie mógł przecież rankiem przewidzieć, że choreograf wprowadzi nowe elementy i trzeba będzie przećwiczyć cały układ, żeby je sprawnie wprowadzić w zapamiętane już wcześniej sekwencje ruchów. Nie miał lepszej wymówki, niż to, że tańcząc zawsze zapomina o Bożym świecie.

- Wybacz, hyung, próba się przedłużyła – zaczął skruszonym tonem długowłosy, ale zaraz potem postanowił zmienić temat, by uniknąć kazania. – Hyung, może Ty mi powiesz, co robisz w nocy na kanapie, kiedy w sypialni czeka wygodne, duże łóżko?

W odpowiedzi dostał tylko niewyraźny pomruk. Zbliżył więc swoją twarz do Minho, by lepiej dostrzec jego minę.

- Hyung, o mało nie dostałem ataku serca, tak się przeraziłem widząc cię tutaj – kontynuował. – Starałem się nie robić hałasu, spodziewając się, że smacznie śpisz, ale nie przyszłoby mi na myśl, że tutaj.

- Już mówiłem, martwiłem się o Twój tyłek… - burknął Minho, patrząc gdzieś w bok, ale szybko z powrotem utkwił wzrok w swoim towarzyszu. – Chwila, czy ty właśnie zasugerowałeś, że jestem przerażający?

Mówiąc to objął wprawnie jednym ruchem Taemina w pasie i przyciągnął do siebie. Zaskoczony chłopak oparł się obiema rękami o tors napastnika. Poczuł pod palcami znajome ciepło i ruch mięśni pod materiałem koszulki. Ignorując narastające w dole kręgosłupa napięcie, spojrzał Minho w oczy. Tego też pożałował. Były ciemne i przepastne jak noc.

- Tak, jesteś straszny – powiedział, czując po chwili delikatne pocałunki na swojej szyi. – Straszny, okrutny i… taki niedobry – każde kolejne słowo było wypowiedziane wolniej, gdyż  usta bruneta właśnie przyssały się do jasnej skóry.

- Coś nie brzmisz zbyt przekonująco – szepnął mu do ucha Choi. – Nigdy nie mówisz takich rzeczy kiedy cię dotykam.. - zszedł ustami na linię szczęki Taemina i rozpoczął powolną wędrówkę wzdłuż tej ostro zaznaczonej krzywizny. – W ogóle mało wtedy słyszę wyraźnych słów…

Młodszy chłopak z trudem panował teraz nad własnymi dłońmi, które powoli zaczynały żyć własnym życiem i nie wiadomo kiedy dostały się pod koszulkę Minho.

-… naprawdę nie są to składne wypowiedzi – kontynuował wyższy z satysfakcją – bardziej westchnienia i jęki…

Wziął w zęby kolczyk Lee i drażnił ucho ciepłym oddechem. Jego ofierze nie pozostało nic innego jak przymknąć powieki i poddać się słodkim torturom. Jednak ta nie miała takiego uległego charakteru, jak mogłoby się zdawać na pierwszy rzut oka. W jednej chwili brunet miał swojego słodkiego chłopaka w ramionach, a w następnej ten wyrwał się i stanął dobre kilka kroków od kanapy.

Minho spojrzał na niego z wyrazem niemego zdziwienia. Ramiona wciąż trzymał wyciągnięte, jak gdyby wcale nie opuścił ich przed sekundą pewien szczupły osobnik.

- Gdzie ty poszedłeś? – zamrugawszy kilka razy, zapytał Choi.

Taemin założył ręce za siebie i przywołał na twarz niewinny wyraz. Wydął też usta. Czyżby zaczął nawet zabawnie poruszać ramionami lekko w lewo i w prawo, jak dziecko recytujące wierszyk? Wielkie oczy starszego wnet błysnęły wesołymi ognikami. Parsknął śmiechem, mając przed sobą ten rozbrajająco uroczy obrazek.

- Teraz, na neutralnym gruncie poza twoim zasięgiem, mogę powiedzieć stanowczo jako autonomiczna jednostka, że jesteś przerażającym okrutnikiem, który bez litości mnie…

Nie dokończył, bo mina mu zrzedła, gdy zanotował wzrokiem zmianę pozycji bruneta. Wyglądał on jak dziki kot, który szykuje się do ataku na Bogu ducha winną ofiarę. Taem cofnął się o krok do tyłu, rozglądając się równocześnie w którą stronę by tu umknąć, ale pomimo całej swej gibkości i szybkości nie mógł wygrać z silniejszym drapieżnikiem. Nim się obejrzał Minho przeskoczył przez oparcie wersalki i w dwóch krokach (ach, te długie nogi, znów przebiegło przez myśl długowłosemu) znalazł się przy namierzonym celu. Poderwał go z podłogi, uniósł i zawirował wraz z nim, niczym pan młody ze swoja wybranką. Ciszę nocną naruszył wesoły śmiech obojga.

- Hyung, oszalałeś, postaw mnie – protestował niezbyt przekonująco Taemin, tłumiąc chichot. – Jest po 1.00, sąsiedzi się zlecą.

Obroty ustały, a starszy spojrzał na irytująco czarujące stworzenie w swoich ramionach.

- Może ja jestem straszny i okrutny, ale ty za to jesteś wrednym kłamczuchem – powiedział, unosząc znacząco brwi. – Dobrana z nas para, nie sądzisz?

Taemin już otwarł usta, by się oburzyć, ale Minho nawet nie dał mu dojść do słowa i obdarzył złośliwym uśmieszkiem.

- Czy nie mówiłeś jeszcze przed chwilą, że nie ma nawet północy?

Został przyłapany na gorącym uczynku. Ups, nie podejrzewał, że hyung aż tak się rozbudzi i sprawa się rypnie. Wracając do domu, myślał, że po prostu wślizgnie się niepostrzeżenie w ciepłą, pachnącą brunetem pościel i zaśnie przytulony do jego pleców. Gdzie się podział ten plan idealny?

Choi tymczasem powrócił do sofy i usiadł na niej, nie myśląc nawet puścić Taemina. Wręcz przeciwnie, wydawał się nad wyraz szczęśliwy mając przed sobą jego ciało, z doskonałym dostępem do co ciekawszych obszarów.

- Hyung, czy ty… - Lee znów musiał urwać, bo silna męska dłoń spoczęła na jego prawym udzie i przesunęła się z wolna aż do biodra.

Zgłodniałe usta kontynuowały swe poczynania, od miejsca w którym przerwano im tę fascynującą czynność. Tym razem młodszy ocenił od razu swoje szanse pozostania przy zdrowych zmysłach jako delikatnie mówiąc „marne”, więc postanowił zmienić strategię.

– Tęskniłeś, przyznaj się – wydyszał, sięgając do kołnierza koszuli, którą miał narzuconą na bokserkę. Z niewinną miną odsłonił powoli cały swój obojczyk po prawej stronie.

Deszcz pocałunków ustał tylko na moment, gdy ich nadawca znieruchomiał z ustami na szyi długowłosego chłopaka. A potem jak gdyby nigdy nic przeniósł się na świeżo odsłonięty do swojej dyspozycji aksamit skóry.

- Owszem, przyznaję się bez bicia – mruknął.

Taemin wziął w dłonie twarz Minho i spojrzał na niego z niedowierzaniem w oczach.

– Tak łatwo się poddajesz? Poza tym, bądź poważny. Nie było mnie tylko jedno popołudnie… - Skupiony wzrok i poważna mina, którymi teraz wyróżniała się jego piękne oblicze tylko rozczuliły Minho.

- Zawsze tęsknię, a Ty niezmiennie taki zdziwiony tym faktem – posłał młodszemu najbardziej rozbrajający uśmiech, jaki można sobie wyobrazić. - Nieważne ile się nie widzimy, ZAWSZE jednakowo bardzo mi cię brak.

Lee przez chwilę wpatrywał się w tego niemożliwie troskliwego człowieka, a potem zmienił pozycję. Obróciwszy się przodem do bruneta i oplótłszy nogami jego biodra wpił się w kuszące usta. Minho nie pozostał bierny i wkrótce obu zabrakło oddechu. Taemin przerwał wreszcie pocałunek i zmieszany intensywnością wyznań i pieszczot, nie spojrzawszy w oczy swego hyunga szybko zarzucił mu ręce na szyję i wtulił się w niego. Choi czuł na swojej skórze ciepło zarumienionego policzka chłopaka, a siła uścisku poruszała serce do głębi.

- Ja też nie znoszę, gdy nie ma cię przy mnie – szepnął młodszy chłopak, a potem jeszcze bardziej zawstydzony, przylgnął mocniej do umięśnionej klatki piersiowej, chowając twarz całkowicie w zagłębieniu szyi swego towarzysza.

Ten ostatni wstał podtrzymując drogie mu drobne ciało w bezpiecznej pozycji. Pogładził jedwabiste długie kosmyki i ruszył przed siebie, gdy dosłyszał ciche pytanie:

- Dokąd teraz, hyung?

- Wydawało mi się, że wcześniej, zaraz po zafundowaniu mi tymi swoimi słodkimi ustami jednej z najprzyjemniejszych pobudek w życiu, wspomniałeś coś o wygodnym i szerokim łóżku czekającym w sypialni…




***

Witam^^ Tym razem przybywam z czymś zupełnie odmiennym niż dotychczasowe teksty, przynajmniej w moim odczuciu. Nie chodzi tylko o odmienny styl, przewagę dialogów kosztem opisów, które zwykle charakteryzują moje teksty. Wynika to z tematyki i wydźwięku, jaki chciałam nadać temu opowiadaniu. Pomijam, że nie umiem pisać fluffów ;-; W każdym razie dziękuję za lekturę i proszę o wyrozumiałość, bo ta lżejsza forma to dla mnie nowość ^^



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz